poniedziałek, 31 grudnia 2007

Metoda Jezusa.

Droga człowieka do człowieka prawdziwego wiedzie przez człowieka szalonego. (Foucault)

Jak wybrnąć z problemu, czym się zająć: doczesnością czy wiecznością. Jeśli się dobrze zrozumie moją myśl: doczesność jest częścią wieczności, zrozumie się, że wieczność można spostrzec w życiu doczesnym, życie bowiem, jako część wieczności jest również wiecznością, wieczność przenika życie doczesne. Ale też wieczność na czym innym polega niż życie doczesne. To drugie jest zmienne, nietrwałe, pierwsze jest stałe, trwałe, życie wieczne to w pewnym aspekcie niezmienność pewnych rzeczy w sobie. Człowiek żyjący w czasie, gdzie "wszystko płynie" *, musi zwracać uwagę i na te zmiany, które się wokół niego dzieją i na te rzeczy, które są stałe, wieczne, na duchowość, jeśli będzie zajmował się tylko doczesnością, stanie się podobny "synom świata", bystrzy co do rzeczy świata, ograniczeni w rzeczach niemiennych, którzy po śmierci będą niezdolni na spotkanie z wiecznością, wybici ze znanych sobie tylko układów będą mieli nikłe rozeznanie, co się będzie z nimi t a m działo. Idąc do analogii z oświetlaniem sobie drogi latarką, można powiedzieć, że najlepiej byłoby oświetlać sobie naprzemian drogę i cel. Ale nie jest to takie proste. Cel jest odległy, mało, kto wie, w
którym kierunku, trzeba sporo czasu, by się przekonać, czy to, co zdaje się dawać zbawienie, może dać je rzeczywiście. Życie doczesne wymaga wielkiej absorbcji uwagi i wieczność wymaga dużego poświęcenia czasu. Zdaje się, że świecąc raz tu, raz tam, człowiek nie ustrzeże się od upadku, bo gdy będzie oświetlał cel może potknąć się o czyjąś nogę, ani nie pozna swego celu, bo nie poświęcając dostatecznej mu uwagi i tak nie rozezna się, czy to jest to. Dlatego też wielu ludzi brnąc ku Prawdzie tak się na Niej skupiło, że było na granicy szaleństwa, a wielu ją przekroczyło. Czym bowiem jest szaleństwo, jeśli nie zagubieniem zdrowego odbioru rzeczywistości, utratą pełnego kontaktu z nią na rzecz rzeczy wyższych- straceniem zmysłów. Również wielu ludzi, których ma się za głupich, bo co do rzeczy światowych są nimi rzeczywiście, ogólnie nie są głupi, ograniczeni, mają swój rozum i niejednokotnie ich potencjał intelektualny jest większy od niejednego naukowca, ale oni zajmują się sprawami nieba, po swojemu, i dlatego nikt nie jest ciekawy ich wiedzy, nikt jej nie sprawdza. I mimo ryzyka szaleństwa lub stania się ograniczonym wielu podąża tą drogą do człowieka prawdziwego, a więc pełnego, który zna się i ostoi i wobec świata i wobec wieczności, poprzez człowieka szalonego lub który się takim wydaje innym.
Na pewno w przeszłości było wielu ludzi, którzy podążali taką drogą. Wielu zwyciężyło, stworzyli kamienie milowe filozofii dla innych, byli to m.in. Lao-cy, Budda czy Jezus. Ten ostatni, może dlatego, że najbardziej mi znany, a może rzeczywiście najbardziej opisywał wymogi drogi ku Prawdzie , ku Bogu. Akcentował potrzebę wyrzeczenia i poświęcenia wszystkiego, by zdobyć ową perłę. Powiedział również znamiennne słowa: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie straci je, a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je (Mk 8. 34-35, dalsze wersy również warto przeczytać). Jezus wiedział, że czas, jaki jest dany człowiekowi i jego kondycja nie wystarczą, by zająć się należycie życiem i wiecznością. Pojedynczy człowiek dysponuje tylko latarką. Dlatego doszedł do wniosku, że trzeba wszystko poświęcić dla Prawdy. To jest metoda Jezusa, oświecać tylko cel i brnąć ku niemu, nie patrząc co się dzieje wokół. Nie patrzeć na świat, działając nawet wbrew swojej naturze- zaprzeć się samego siebie i szukać, a wtedy napewno się znajdzie. Jest to ciężka droga i nawet sam Jezus dał początek Kościołowi, by iść w grupie, po wytyczonej drodze. Kontynuując analogię zaczęto tworzyć ulicę oświetloną latarniami. Czy spełnia ona swoje zadania, to inny temat. Samej metody Jezusa nie polecałbym. Moja metoda jest trochę inna, ale jej też bym nie polecał. Opiszę ją i powiem dlaczego nie w następnym artykule.

* Podstawowe założenie filozofii Heraklita z Efezu: "panta rhei"
(gr. Πάντα ῥεῖ καὶ οὐδὲν μένει) (wszystko płynie, nic nie stoi w miejscu) Wikipedia.

Brak komentarzy: